Łamiące newsy

The end of The Journey – Mary Oliver odeszła

19 stycznia 2019
Mary Oliver

thebark.com

(Za) mało znana w Polsce wspaniała amerykańska poetka zmarła 17 stycznia.

Zmagała się z chłoniakiem. Miała 83 lata.

Mary Oliver była jedną z tych, którzy twierdzili, że poezja nie musi być pompatyczna i przeintelektualizowana, aby była wartościowa. Ulubionymi tematami poetki były zwierzęta i natura w ogóle. Czasami wręcz wydawało się, że wielbi świat zwierząt, a gardzi ludźmi, pisząc o nich bardzo mało, a jeśli w ogóle, to zwykle o przywarach, takich jak chciwość. Kogoś Wam to przypomina? Tak, starego, dobrego Walta Whitmana. Wiersze Oliver trafiają do mnie również ze względu na formę – raczej krótkie, o dość prostym słownictwie i bez konstrukcyjnych udziwnień. Genialne w swej prostocie.

Pewnym wyznacznikiem jej świetności są liczne nagrody, które zdobyła, w tym nagroda Pulitzera. Oliver pisała nie tylko wiersze – była też eseistką. Pierwszy zbiór wierszy wydała w 1963 roku, w 2017 wydana została antologia jej dzieł.

Zresztą, zamiast Was namawiać i wabić pulicerami, po prostu zamieszczę jeden z jej wierszy, The Journey.

One day you finally knew
what you had to do, and began,
though the voices around you
kept shouting
their bad advice–
though the whole house
began to tremble
and you felt the old tug
at your ankles.
“Mend my life!”
each voice cried.
But you didn’t stop.
You knew what you had to do,
though the wind pried
with its stiff fingers
at the very foundations,
though their melancholy
was terrible.
It was already late
enough, and a wild night,
and the road full of fallen
branches and stones.
But little by little,
as you left their voices behind,
the stars began to burn
through the sheets of clouds,
and there was a new voice
which you slowly
recognized as your own,
that kept you company
as you strode deeper and deeper
into the world,
determined to do
the only thing you could do–
determined to save
the only life you could save.

Może również spodoba Ci się:

Brak komentarzy

Zostaw komentarz