Szóstka wron i Królestwo kanciarzy to dwa tomy ciężkie od postaci z przeszłością, niewykonalnych misji do wykonania i uczuć, które nie mają prawa istnieć. Zapraszam Was na brudne ulice Ketterdamu i skute lodem ziemie Fjerdy! [małe spojlery]
Zacznę od tego, że nie czytałam (jeszcze!) trylogii Grisza. Ale zdecydowanie można się wziąć za Szóstkę wron bez wcześniejszej lektury trylogii.
Herszt i członkowie Szóstki wron
Kaz Brekker, czy też Brudnoręki, jest mózgiem, silnikiem machiny od zadań specjalnych, którą sam stworzył. Banda przypadkowych ludzi, zdawałoby się. Ale u Kaza nie ma miejsca na przypadek, każdy ma swoją rolę do odegrania w jego przedstawieniu. W ekipie ma dwie niezwykłe kobiety – Inej i Ninę. Pierwsza jest byłą akrobatką, porwaną i sprzedaną, którą gang Kaza wykupił z domu uciech. Zjawa, pająk, złodziej sekretów – Inej może być niewidzialna, jeśli tego chce. Nina jest griszą, osobą o magicznych umiejętnościach, którą spotkał los podobny do Inej. Oprócz nich jest Jesper – strzelec wyborowy, uzależniony od hazardu, posiadający moc, której nigdy nie rozwijał. Matthias Helvar – Fjerdanin, którego odbicie z Lodowego Dworu staje się częścią pierwszej misji nie do wykonania. Wylan Van Eck, uzdolniony chemik, syn bogatego kupca, którego jednak nie dotyczą kupieckie przywileje.
Wszyscy razem tworzą mieszankę wybuchową jak jeden z eksplozywnych tworów Wylana.
I podobnie skuteczną.
To, co najważniejsze
W Szóstce wron, Kaz dostaje intratną propozycję od jednego z lokalnych kupców. Ma dostać kilkadziesiąt milionów kruge za wykonanie zadania. Zadaniem jest uprowadzenie z fjerdańskiej twierdzy twórcy jurdy parem, substancji wzmacniającej moce griszów. Griszowie pod wpływem parem robią niezwykłe – i niezwykle niebezpieczne – rzeczy. Od tej substancji zależy przyszłość porządku świata. Potrzebuje do tego pomocy wyżej wymienionych osób.
Tyle, że włamanie się do tej twierdzy jeszcze nikomu się nie udało. Kaz jednak nie jest nikim 😉
Czy misja kończy się sukcesem? I tak, i nie. Królestwo kanciarzy traktuje o staraniach Szóstki, żeby ostatecznie ten sukces odnieść. W trakcie tych starań przeciwko nim zwracają się siły całego miasta – szarego, wątpliwie pachnącego portowego Ketterdamu, ale i siły zagraniczne. Oni wszyscy kontra sześciu wyrzutków. To powinno wystarczyć jako zapowiedź wydarzeń.
Oprócz tych głównych wątków charakterystycznych dla powieści, powiedzmy „szelmowskiej”, są jeszcze równoległe wątki miłosne poszczególnych bohaterów. Podoba mi się to, że w odróżnieniu od wielu innych powieści klasyfikowanych jako young adult fantasy miłość w Szóstce wron nie gra pierwszych skrzypiec. Jest ważna i jest motywacją niektórych działań bohaterów, ale nie jest najważniejsza. Te wątki są bardzo subtelne.
„Wstyd określa to, kim jesteś”
Wielkim plusem Szóstki jest przemyślane tło psychologiczne każdej z postaci.
Przeszłość, doświadczenia i motywacje każdego z bohaterów poznajemy stopniowo, rozdział po rozdziale. Ale wciąż mamy wrażenie, że nie do końca ich znamy, że jeszcze nas zaskoczą. Właśnie, rozdziały – każdy jest napisany z perspektywy innej postaci. Zwykle nie przepadam za taką formą, ale tu zdecydowanie się sprawdza. Narracja jest trzecioosobowa, ale „przepuszczona przez filtr” danego bohatera.
Prawdziwym mistrzostwem jest kreacja Kaza. Bardugo gra z nami w kotka i myszkę. Brudnoręki – bezwzględny, zorientowany wyłącznie na indywidualnie postrzegany zysk i zemstę, nieprzywiązujący się do niczego i nikogo, niezdradzający o sobie i swoich działaniach więcej, niż jemu to potrzebne. Mistrz kanciarstwa, wytrychów, sztuczek, znawca ludzkich słabości, wykorzystujący je bezceremonialnie. Jednym słowem – złol. A potem dowiadujemy się, jak wyglądało jego dzieciństwo. Trauma, której nie miał prawa przetrwać. Zalążki, małe oznaki więzi z członkami ekipy. To wszystko, żeby za chwilę znów zrobił coś, co mógłby zrobić tylko z natury zły człowiek.
Laurka dla Szóstki wron
Nie mam właściwie nic złego do powiedzenia o duologii. Mogę się przyczepić jedynie do wersjii audiobookowej, w której lektor Janusz Zadura wypowiada nazwy/imiona na różne sposoby. Ale poza tym audiobooki są bardzo dobre.
Humor w tych książkach pojawia się głównie w dialogach, ciętych ripostach i uszczypliwościach. Jesper robi za śmieszka ekipy.
Jako filolożka doceniam też nawiązania do istniejących języków – niderlandzkiego czy rosyjskiego, w nazwach własnych i nazwiskach. To ułatwia wyobrażenie sobie miejsc i postaci. No i doceniam bardzo dobre tłumaczenie. W ogóle nie przeszkadzało w czytaniu 😉
Czytajcie, warto!
Więcej tekstów o książkach fantasy, sci-fi czy dystopiach znajdziecie tu.
Tłumaczyli: Wojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec.
1 komentarz
[…] i ważnym wątkiem miłosnym. Świat, system magii wydawał mi się nie do końca dopracowany. Szóstka wron była już dużo ciekawsza – mimo wielu bohaterów, można było wczuć się w każdego z […]