Czy płatny zabójca może być jednocześnie ofiarą? Może.
Coś tu się nie klei
„Nazywają mnie śmierć” Klestera Cavalcantiego od Wydawnictwa Muza to książka promowana jako historia płatnego zabójcy z blisko 500 zabójstwami na koncie. I choć rzeczywiście znajdziemy tam opisy kilku zabójstw Julio Santany, według mnie jest to książka o zwykłym chłopaku z brazylijskiej wsi, co prawda zmanipulowanym, ale ignorancie, który zostaje zabójcą właściwie z przypadku.
Uporządkowując – Julio Santanę poznajemy jako 17-latka mieszkającego w amazońskiej wiosce, wiodącego spokojne rodzinne życie, wpatrzonego w stryjka Cicero. Cicero, będąc chorym, prosi Julia o wykonanie zlecenia za niego – wie, że bratanek ma dobry cel, bo poluje na zwierzynę. Prosi o zabicie człowieka z wioski – było to zlecenie w ramach zemsty ojca, którego córkę zgwałcił. Julio, choć nie chce i się opiera, w końcu się zgadza – aby stryjka nie zabito za niewykonanie zlecenia.
Siedemnastolatek zabija człowieka za swojego stryja. Samo to jest chore, niedorzeczne, podejrzane. Ale to nie koniec – Cicero wkręca chłopaka w pracę dla komendanta tropiącego komunistów. I w tym przypadku Julio również nie odmawia. A potem zgadza się na kolejne zlecenia. I kolejne. Chociaż zarzekał się, że po pierwszym razie nigdy więcej tego nie zrobi. Chociaż jest wierzący i boi się kary od Boga. Hmmm.
Naiwny, czy bierze nas na litość?
Przez większość książki śledzimy losy Julia kiedy jest bardzo młody, ma 17 czy 18 lat. Autor, zapewne za samym Julio, przedstawia nam jego rozterki, trudne decyzje, emocje targające nim przed i po zabiciu, miłość do stryja i zaufanie do niego. I tu pojawia się moje pierwsze „ale” co do tej historii. Na jej początku mamy niewinnego 17-latka, który zabija bo chce pomóc stryjowi. Bo zabija złego człowieka, gwałciciela. Bo stryj powiedział, że Bóg mu wybaczy, jeśli zmówi dziesięć zdrowasiek i dwadzieścia ojczenaszów. Na końcu zaś mamy człowieka po 50, który zabijał przez ponad 30 lat, jest tym zmęczony, chce z tym skończyć. A co ze środkiem historii? Z tymi wszystkimi latami, kiedy bez pardonu zabijał, w tym kobiety i dzieci? Książka zdaje się być próbą „uczłowieczenia” Santany, przedstawienia go jako ofiary manipulacji (którą rzeczywiście był, jeśli wierzyć historii) przepełnionej wyrzutami sumienia, którą okoliczności losu zamieniły w płatnego zabójcę. Na dalszy plan zepchnięta jest wolna wola Santany, to że raz za razem podejmował decyzje, które uczyniły go mordercą.
Opowieść ma w czytelniku wzbudzić współczucie dla Santany. Dlatego tak duża jej część przedstawia go jako nastolatka. Julio mówi „stryjku to, stryjku tamto” – prostym, niemal dziecinnym językiem, zadając niekiedy błahe, naiwne pytania. Tak jak na przykład tu:
Poszedł do ubikacji i, robiąc siku, pomyślał, że nie chce zostać zabójcą.
Z drugiej strony książka nie jest próbą absolutnego „wybielenia” Santany. Są fragmenty, w których przyznaje, że tuż po zabiciu czuł dziwną moc. Że podziwiał stryja czy komendanta Marrę za ich brak lęku i litości. Pławił się w uczuciu bycia innym niż pospolici ludzie, posiadania wyjątkowych umiejętności. I chyba rzeczywiście nie uważał się za złego człowieka. Traktował zabijanie jako sposób zarabiania, a kodeks zabijania przekazany mu przez stryja dawał iluzję bycia porządnym człowiekiem z zasadami.
Fakty jak fikcja
Plusem książki jest jej forma – nie ma tu wywiadu, czy podziału na opowieści Santany i informacje pozyskane przez autora z innych źródeł. Historia napisana jest „ciurkiem” i czyta się jak fikcja nie tylko dlatego, że trudno uwierzyć w opisane wydarzenia. Trzyma w napięciu, tempo jest szybkie, a przy tym „zaglądamy do głowy” zabójcy.
A propos innych źródeł – to kolejna zaleta tej pozycji. Cavalcanti nie poprzestał na spisaniu relacji Santany, a zdobywał informacje od rodzin ofiar czy ludzi, których Santana pomagał schwytać. Autor twierdzi, że wszystko, co powiedział mu Santana, jest zgodne z prawdą i potwierdzone przez jego innych rozmówców – przynajmniej w kwestii suchych faktów.
Niewiele więcej wychwyciłam charakterystycznych cech formalnych dla tej książki. I może to dobrze – z literaturą faktu jest trochę jak z futbolem – autor jak sędzia, jeśli prawidłowo wykonuje swoje zadanie, jest niewidoczny i pozwala historii samej w sobie być gwiazdą boiska.
Long story short
Podsumowując, książka przedstawia historię ewolucji Santany od prostego, niewinnego chłopaka, do człowieka, któremu podobały się emocje odczuwane podczas zabijania, do niezwykle skutecznego zabójcy. Historię napisaną porządnie, ciekawiej niż mogłoby się wydawać, napisaną jak fikcję. Ze sławetnych 492 zabójstw opisanych jest tylko kilka, bo to nie same zabójstwa są centrum opowieści, a proces stawania się zabójcą i sam Julio Santana.
Wracając do pytania na początku tekstu – owszem, Santana był ofiarą. Stryj Cicero zmanipulował go okrutnie, wielokrotnie, a gdy Julio zdał sobie z tego sprawę było już o wiele za późno. To jednak w żadnym stopniu go nie usprawiedliwia, tako rzekę (?) ja.
Polecam tę lekturę fascynatom niejednoznacznych postaci, rozważań o wolnej woli w zderzeniu z okolicznościami i rozmytych granicach między dobrem i złem, o tym jak wiele człowiek jest w stanie zrobić dla pieniędzy.
Brak komentarzy