Powieści i poezja Przeczytane, przemyślane

Człowiek istnieje, dopóki pamięta – „Strupki”, Paulina Jóźwik

17 października 2020
"Strupki" książka na tle liści

„Strupki” to jedna z tych książek, które rezonują tak mocno, że drży się jeszcze długo po. Miłość do tych, którzy cię wychowali i poczucie winy, kiedy ich zostawiasz. Niedopowiedzenia z przypadku i z premedytacją. I wreszcie pamięć: ta, która choć niechciana, jest, i ta, która odchodząc, zabiera człowieka ze sobą.

Zacznijmy od końca

Przewrotna to książka. Pierwsze akapity zdradzają właściwie wszystko, co w niej najważniejsze. Wszystko to, co trzeba by wymienić w odpowiedzi na pytanie: „a o czym to?”. Ale zdradza w taki sposób, że dopiero po jej przeczytaniu dociera do nas prawdziwe znaczenie tych akapitów. Mistrzostwo.

Nie znam Boga ani ludzi, ale wiem, że są tacy, co żyją i umierają po cichu. Cichą śmierć miała moja babcia Hanna. Cichą śmierć miał jej brat Stefan. W ciszę zamienialiśmy nasze rozmowy. W milczenie wkładaliśmy to, co nas najbardziej bolało. Po cichu kochaliśmy tych, którzy byli nam przeznaczeni.

Miłość, śmierć, cisza. Niekoniecznie w tej kolejności, ale właśnie o tym są Strupki.

Narysuj mi piec

Pola jest naszymi oczami. Pola, która wyjechała z rodzinnej wsi, zostawiając babcię Hannę z siostrą Ireną. Babcia je wychowała, bo rodzice wyjechali na zarobek. Pola wyjechała na studia, zarabia, rysując, nie wraca do rodzinnej miejscowości. Do babci, która już nie wie, kim Pola jest. Ani do siostry, która jako jedyna nie uciekła i była przy babuszce do końca.

Wiele scen charakterystycznych dla mieszkania na wsi jest dla mnie boleśnie znajomych. Nie ma tu romantyzowania, upiększania, „wsi spokojna, wsi wesoła”. Zimno w domu, karmienie kotów, kupowanie „niedzielnej” gazety po mszy w kościele, poidło dla drobiu z opony, czy główna rozrywka mieszkańców – rozmowy o tym kto, gdzie, z kim i kiedy.Babcia zachęcająca: narysuj mi to, narysuj mi tamto. Przed oczami stawała mi moja Babcia. Zawsze przez duże B, Babcia Wacia, z którą kroiłam pokrzywy z jajkiem dla kacząt, i zbierałam szczaw na łące, i drylowałam wiśnie. Babcia Wacia, którą też zabrała ze sobą pamięć. Babcia Wacia, którą ja, tak jak Pola swoją babuszkę, zostawiłam, wyjeżdżając. A kiedy wracałyśmy, naszych babć było już coraz mniej i mniej.

Strupki, rodzynki, guziki [spoiler alert]

Pomimo nasycenia emocjami, nostalgią, żalem, Strupki są fragmentami dość brutalne. Na pewno brutalne są realia życia w rodzinnej wsi Poli. Nie ma tu miejsca na miłość, prawdziwą, otwartą, kwitnącą na oczach wszystkich. Nie ma miejsca na kobiecość, choć na męską lubieżność już trochę tak. Bo to przecież kobieta zawsze prowokuje. Miejscowi wariaci okazują się być ludźmi, którzy mają w życiorysie niespełnioną miłość. To ci, którzy nie godzą się na dobre małżeństwa z dobrych pobudek. To Stefan, brat babci Hanny, po którym ślad zaginął, kiedy rozłączono go z ukochaną. I Janko, właśnie taki samotnik/wariat, który jednak dla Hanny miał być kimś więcej. I wreszcie ten, który Polę wywiódł w pole (przepraszam, naprawdę) i wybrał za małżonkę posługę kapłańską.

Ale brutalne są też myśli Poli. Trącące naturalizmem, pobudzające wyobraźnię w nieprzyjemny sposób. Sam tytuł – strupki – przywodzi na myśl coś, co usilnie rozdrapujemy pomimo mocy regeneracji ciała. Z każdym rozdrapaniem ryzyko blizny jest większe. Albo jątrzenia się. Niegojenia. Więc zostawiamy, nie drapiemy, nie mówimy o tym wszystkim. Ale czy to coś daje?

Babcia przypominająca rodzynkę, w którą ktoś wcisnął dwa guziki. Szkielet konia nad rzeką. To nad tą rzeką Pola spotykała się z Romkiem.

Do zdjęcia tylko w niedzielnym ubraniu

Taką zasadę wyznawała babcia Hanna. Z ostatnich 10 lat życia nie miała zdjęć. Bo niedzielne ubrania nie były po to, żeby pachnieć moczem.

Dla mnie ten nagłówek to dobry opis typowego polskiego sposobu na załatwianie spraw trudnych. Czyli nie załatwianie ich w ogóle. Wszyscy wiemy, że coś jest nie tak, ale nie będziemy o tym rozmawiać. Bo po co robić gównoburzę, kiedy można wszystko, co ważne, przemilczeć.

Siostra ma pretensje do brata, że nie zajmuje się starszymi rodzicami jak należy, ale nic nie powie. Nie ma prawa, bo to nie ona się nimi zajmuje dzień w dzień. Nic nie powie.

Dzieci widzą, jak rodzice wyjeżdżają, zostawiając dziadków. Jak dziadkowie znikają. Przestają ich rozpoznawać. Dzieci nie wiedzą jak się zachować, bo rodzice o tym nie rozmawiają.

Nie rozmawia się o przyszłości. Nie rozmawia się o teraz. O przeszłości tylko dobre lub tragiczne rzeczy.

Przeszłość zawsze jest lepsza, bo nic z nią już nie można zrobić.

 

Przepraszam Was za ten tekst. Miało być o książce, było o tym, co książka we mnie poruszyła.

Ale może właśnie to jest dobra recenzja?

Tęsknię za Tobą, Babciu Waciu.

 

Więcej takich tekstów znajdziecie w kategorii Przeczytane, przemyślane.

Może również spodoba Ci się:

1 komentarz

  • Odpowiedz cabinet-5ka.ru 31 października 2020 at 01:03

    Musisz siegnac. Wiem, ze Tobie sie spodoba. Lubisz ksiazki Maleckiego, a Paulina Jozwik ma podobne spojrzenie na rzeczywistosc. Czytaj koniecznie ??

  • Zostaw komentarz