Fantasy i sci-fi Przeczytane, przemyślane

„The Testaments”/”Testamenty”, Margaret Atwood – Gilead upada?

29 grudnia 2019
The Testaments okładka

Ciotka Lydia pisze dla Ciebie i dla mnie.

Mój podziw dla Margaret Atwood po lekturze „The Testaments” jest jeszcze większy.

Osiemdziesięcioletnia kanadyjska autorka ma niezwykły dar pisania ponadczasowych historii – w 1985 roku wydała książkę, która wciąż jest bardzo aktualna, a może nawet teraz bardziej niż kiedyś. Mam na myśli, a jakże, Opowieść podręcznej.

Popularność Opowieści powtórnie wystrzeliła w górę dzięki serialowej adaptacji Hulu (polecam), a pośrednio przez wydarzenia polityczne – prezydencję Trumpa, terroryzm fanatyków religijnych i próby marginalizacji roli kobiet w życiu społeczno-politycznym (halo halo, polski rząd). Dlatego kiedy rok temu gruchnęła wieść o tym, że Atwood zamierza opublikować sequel, literacki świat oszalał, a ja razem z nim. Czy Gilead wygra? Co stało się z Fredą? Na te pytania mieliśmy otrzymać odpowiedź.

Sequel zatytułowany The Testaments miał swoją premierę we wrześniu tego roku, a jeszcze przed premierą autorka otrzymała za niego nagrodę Bookera. Na polskim rynku powieść pojawi się w lutym 2020 roku, nakładem wydawnictwa Wielka Litera.

The Testaments, czyli świadectwa

Angielski tytuł w wolnym tłumaczeniu oznacza „świadectwa” i to tłumaczenie dość dokładnie oddaje charakter powieści. Trzy narratorki prowadzą nas przez wydarzenia ze swojego życia: ciotka Lydia, opowiada o swoich początkach w Gileadzie, stosunkach ciotek ze sobą nawzajem oraz ze służbami Republiki, i o przewrocie, który ma skończyć jej istnienie. Agnes, wychowanka komendanta i jego żony, córka Offred (Fredy), daje nam wgląd w proces szkolenia przyszłych żon, a następnie przyszłych ciotek. Trzecia narratorka, którą na początku poznajemy jako Daisy, wychowuje się w Kanadzie, jednak jest nierozerwalnie związana z Republiką, a para ją wychowująca działa w szeregach Mayday – organizacji walczącej z Gileadem. Opowieści Agnes i Daisy są zawarte w rozdziałach opatrzonych tytułami „transkrypcja zeznania świadka”. Opowieść ciotki Lydii to spisane przez nią w tajemnicy teksty dla bezimiennego przyszłego czytelnika, znalazcy zapisków. Te opowieści to świadectwa prawdy ze świata, w którym prawda nie miała prawa istnienia.

Ciotka Lydia* jednak ma coś z ciotki

Już pierwsze zdania powieści zapowiadają znakomitą prozę (wybaczcie, że nie przetłumaczę, ale jestem za cienka w uszach żeby to zrobić dobrze – słówko „petrified” oznacza przerażony, osłupiały, skamieniały ze strachu, co w kontekście pomnika postawionego za życia jest dość wymowne):

Only dead people are allowed to have statues, but I have been given one while still alive. Already I am petrified.

Charakterystyczny styl wypowiedzi – władczy, elokwentny, sprytny – przywodzi na myśl tę samą ciotkę, która doprowadziła tak wiele kobiet na skraj wytrzymałości w Opowieści podręcznej. Jednocześnie można mieć wrażenie, że ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, ale również chce swojemu bezimiennemu czytelnikowi-znalazcy wytłumaczyć, dlaczego robiła to, co robiła. A ostatecznie odkupić winy.

Nienawidziłam tej postaci z całego serca podczas czytania Opowieści. The Testaments rozgrzeszają Lydię – wszystkie jej działania, od schwytania przez służby Gileadu na początku tworzenia republiki, przez budowanie systemu „segregacji” i szkolenia kobiet, po gromadzenie dowodów odrażających przestępstw Gileadczyków (?) miały na celu przetrwanie, zdobycie jak największej władzy, a potem rozsadzenie tej bomby od wewnątrz.

Kim jesteśmy, by osądzać, kto jest prawdziwym bohaterem w takich sytuacjach? W sumie chyba chciałabym mieć taką ciotkę. Waleczną. Zdolną do poświęceń. Taką ciotkę Gienkę z podwórka, co zawsze broni przed wrednymi chłopakami (tak, wiem, kiepskie porównanie).

The Testaments jako sequel

Nie wydaje mi się, żeby ktoś, kto nie czytał Opowieści podręcznej, odnalazł się w lekturze nowej książki Atwood. Nawet, jeśli oglądał serial. Wiele ważnych aspektów powieści umyka bez kontekstu pierwszej książki o Gileadzie.

Czy The Testaments odpowiada na wszystkie pytania, które czytelnik ma po przeczytaniu Opowieści? Może nie wszystkie, ale zdecydowaną większość. Po lekturze wiemy, co stało się z Offred i jej córkami, Nickiem, Lydią. Wiemy, że Gilead stoi nad przepaścią i mocno się pochyla.

Te odpowiedzi przynoszą czytelniczą satysfakcję, jednak dla mnie najciekawszą cechą książki jest przeciwstawienie dwóch pokoleń obywatelek Gileadu – tego, które pamięta czasy „przed”, oraz tego, które od urodzenia żyło w republice. Fascynujące są fragmenty dające wgląd w strukturę hierarchii kobiet, metody nauczania przyszłych żon i ciotek, działania Oczu i walki o władzę komendantów. Wciąż tak samo przerażają opisy gwałtów, Partycykucji, rytualnego wieszania grzeszników. Z tym, że przerażają jeszcze bardziej, bo widzimy je oczami Agnes, dla której większość tych zjawisk jest czymś normalnym.

Wrzucam jeszcze moje ulubione cytaty (również bez tłumaczenia, nie godnam próbować):

The adult female body was one big booby trap as far as I could tell. If there was a hole, something was bound to be shoved into it and something else was bound to come out, and that went for any kind of hole: a hole in a wall, a hole in a mountain, a hole in the ground. There were so many things that could be done to it or go wrong with it, this adult female body, that I was left feeling I would be better off without it. I considered shrinking myself by not eating.

 

You’d be surprised how quickly the mind goes soggy in the absence of other people. One person alone is not a full person: we exist in relation to others. I was one person: I risked becoming no person.

 

“No one wants to die,” said Becka. “But some people don’t want to live in any of the ways that are allowed.”

Ukłony

W stronę autorki. Poruszanie tak istotnych spraw za pomocą tak misternie skonstruowanej fikcyjnej historii jest wielką sztuką. The Testaments nie jest książką wypełnioną po brzegi cytatami, które przejdą do historii i będą przytaczane przez politologów i polityków (i całe szczęście). Atwood stosuje zasadę show don’t tell w mistrzowski sposób. Opowieść podręcznej była przede wszystkim brutalną przestrogą przed fanatyzmem, religią jako zagrożeniem demokracji, braniem wolności i równouprawnienia za pewnik. The Testaments jest zachętą – do ufania intuicji, do samodzielnego myślenia, do działania, do walki o większą sprawę nawet wątpliwymi moralnie metodami. Przekaz nie jest już tak mocny i szokujący, ale pokazuje konsekwencje zgody i poddania się dyktatorskim rządom fanatyków, jakie ponoszą kolejne pokolenia.Trzeba nam być jak Offred. Walczyć o lepsze jutro, jeśli nie dla nas, to dla nich.

Więcej o Margaret Atwood.

Update: polski tytuł będzie brzmiał „Testamenty”.

*używam angielskich imion dla spójności, chociaż w polskich tłumaczeniach pojawiają się spolszczone wersje

Może również spodoba Ci się:

Brak komentarzy

Zostaw komentarz