Przeczytane, przemyślane

„Wielka samotność”, Kristin Hannah

10 marca 2019

Czasami największe niebezpieczeństwo czyha na nas we własnym domu. Nawet jeśli ktoś mieszka na Alasce.

W wersji angielskiej zatytułowana The Great Alone, powieść ma 440 stron. Dawno jednak nie czytałam książki przez taki długi czas. Czytanie przypominało poruszanie się po Alasce w zimę na pieszo, z kilogramami ubrań na sobie, przez ogromne zaspy śniegu. Ale to dobrze – czasami warto czytać wolniej, a więcej trawić, myśleć o tym, co się czyta.

Leni

Trzynastolatka, żyjąca z ojcem, weteranem z Wietnamu, ocalałym jeńcem, oraz matką, która dla niego zerwała kontakt ze swoją dobrze sytuowaną rodziną. We trójkę wiodą nomadzki tryb życia, jeżdżąc po Stanach. Leni zmuszona jest co rusz zmieniać szkoły, więc jej jedyną przyjaciółką jest jej matka. Dojrzała i poważna jak na swój wiek, inteligentna dziewczyna, pasjonatka fotografii i literatury.

Ernt

Wojna odcisnęła na nim nieodwracalne piętno. Cora i Leni dzielą życie na „teraz” i „przed” – przed Wietnamem (akcja rozpoczyna się w latach 70.). Po powrocie Ernt stał się zajadłym przeciwnikiem rządu, bogatych ludzi. Wojna i uwięzienie złamały go.

Cora

„Nie przestajesz kochać bliskiej osoby gdy cierpi. Robisz się silniejsza, żeby ją wesprzeć” – mówi Cora, odnosząc się do sytuacji z Erntem. Powtarza wciąż Leni, jak bardzo ojciec je kocha, i jak żałuje, że Leni nie pamięta go sprzed wojny. Choć zmuszona jest pożyczać pieniądze, aby mieli za co żyć, nigdy nie ma do Ernta pretensji. O nic.

Alaska

Ernt dostaje list od ojca mężczyzny, z którym walczył na froncie. Okazało się, że zostawił mu ziemię i dom na Alasce. Rodzina wyrusza, by tam żyć – samowystarczalnie, z dala od wszystkiego, czym tak pogardza Ernt. To będzie nowy początek. W końcu mają swój własny dom, na stałe. Społeczność przyjęła ich ciepło. Wszystko się układało – Leni chodziła do szkoły i poznała Matthew, chłopaka w swoim wieku. Alaska była piękna.

Piękna i niebezpieczna. Zima na Alasce to 18 godzin ciemności w ciągu doby. Rodzinna tragedia powoduje, że Matthew wyjeżdża. Leni zostaje bez przyjaciela, w małym domku z agresywnym ojcem, który źle znosi alaskańską zimę. Matka toleruje jego przemoc i zmusza Leni do tego samego.

Za wszelką cenę

W rodzinie Allbrightów to leni zdaje się być tą najrozsądniejszą. Namawia matkę, by przestała godzić się na przemoc ojca. Jednocześnie wie, że cokolwiek matka postanowi, ona przy niej zostanie. Bo tych, których się kocha, trzeba wspierać.

Mogłaby odejść. Uwolnić się i pójść własną drogą. To byłoby przerażające, ale nie mogło być gorsze od zostania tutaj, przyglądania się ich toksycznemu związkowi, pozwalanie aby ich świat stał się jej światem, aż w końcu zniknęłaby, stałaby się malutka jak przecinek na kartce.*

To jeden z głównych wątków powieści. Czy Cora powinna zostawić Ernta i uciec z Leni, aby były bezpieczne? Czy powinna wrócić do rodziców, od których się odcięła, bo nie popierali jej związku i ciąży? Czy oni powinni byli jednak dać jej wtedy wsparcie, gdy była młoda, zakochana i w ciąży z Leni?

Leni również staje przed takimi dylematami. Nie mówi nikomu o przemocy w domu, bo kocha ojca i nie chce być nielojalna. Wie, że jest chory. Wie też, że matka od  niego nie odejdzie. A ona nie zostawi matki.

Nie otwiera się nawet przed Matthew, choć ich znajomość przerodziła się w związek. Kiedy prawda wychodzi na jaw, dzieje się kolejna tragedia. Leni znów musi wybierać – czy zostać przy Matthew, czy ratować siebie? Jak myśleć logicznie i wybrać najlepszą drogę, jeśli w grę wchodzi miłość? Czy powinno się kochać za wszelką cenę? Tyle pytań, na które odpowiedzi trzeba znaleźć samemu.

Wszystko się ułoży

Hannah opisuje Alaskę w całym jej pięknie i niebezpieczeństwie. Opisuje ją często i bogatym, niełatwym językiem. I choć rzeczywiście te opisy bardzo działają na wyobraźnię, jednocześnie spowalniają akcję książki i czytanie. Być może taki był zamysł autorki – hej, czytelniku, zatrzymaj się, zobacz to, co widzą oni.

Brodząc w śniegu strona po stronie, czytało mi się coraz ciężej. Ale nie ze względu na formę czy język, czy zabiegi literackie. Ze względu na fabułę i na to, jak bardzo kibicowałam Leni i jak bardzo znielubiłam Corę. Nie tak miał wyglądać nowy początek Allbrightów. Czapki z głów dla autorki – forma zeszła na drugi plan, treść żyła w moim mózgu. Jednak, czytając o wszystkich przykrych zdarzeniach, jakie miały miejsce w życiu Leni, czytelnik cały czas ma nadzieję, przeczucie. Że wszystko się ułoży, bo postać taka jak Leni na to zasługuje.

Konstrukcja postaci jest ogromną zaletą tej książki. Wiarygodne od „pierwszego przeczytania”, tak jak ludzie w rzeczywistości mają ogrom wad, niektóre się zmieniają, niektóre nie, niektórych pokochamy, niektórych znienawidzimy. Żadna z postaci wykreowanych w alaskańskim świecie Hannah nie pozostała mi obojętna.

Czytałam w oryginale, ale nie mogę nie wspomnieć polskiego tytułu. Wielka samotność jest bardziej jednoznaczna niż The Great Alone, kiedy widzimy samotność, myślimy o uczuciu samotności, więc zdecydowanie tracimy tutaj część sensu w tłumaczeniu. Nie ma tak silnej konotacji z Alaską, z domem Allbrightów odciętym od reszty wioski. Przyznam jednak, że żadna lepsza opcja nie przyszła mi do głowy.

To, co misie lubią najbardziej

Misie, czyli ja.

Trudne tematy. Toksyczna miłość. Przyjaźń tak silna, że aż boli serce. Wierność i lojalność, poświęcenie, kontra własne dobro. Postaci w książkach uwielbiające książki. To wszystko tutaj jest.

To książka typu „połamię ci serce czytelniku a potem je poskładam a potem znów połamię”. W niektórych momentach warczałam, miałam ochotę rzucić nią o ścianę, w innych płakałam. Tak, tego właśnie chcę od książek. Emocji. Myśli. Nauki.

Wspaniałym zabiegiem Hannah były też „metaliterackie” fragmenty. Leni często czytała i myślała o książkach, o tym jak się mają do prawdziwego życia. Uwielbiam np. ten fragment poniżej.

Samwise Gamgee nigdy nie zostawiłby tak Frodo. Nie zrobiłby tego żaden bohater. Ale książki był tylko odbiciem świata, nie światem. Nie opowiadały o chłopcach, którzy stawali się niepełnosprawni fizycznie, którzy nie mogli mówić, ruszać się, wypowiedzieć twojego imienia. Albo o matkach i córkach, które dokonywały okropnych, nieodwracalnych wyborów. Albo o dzieciach, które zasługiwały na coś lepszego, niż pokręcone życie, które dali im rodzice.*

Najlepsze jest to, że Hannah Wielką samotnością zaprzecza temu wszystkiemu.

Zdaje się, że ta powieść jest jak Alaska – niebezpieczna, bo wywołuje ogrom emocji, również tych negatywnych. Ale i piękna, bo mówi o tym co ważne, o tym, że dla każdego jest nadzieja.

 

 

*Fragmenty nie pochodzą z oficjalnego polskiego tłumaczenia – jest to moje tłumaczenie z oryginału.

Może również spodoba Ci się:

Brak komentarzy

Zostaw komentarz